26 Wrzesnia 2021

Dariusz Tomczak
Siła Słowa

26 Wrzesnia 2021

Podziel się z innymi

Polski

Mgła unosiła się na moment, by opaść na znużone ciała piechurów
Scalała ich oddechy, unosiła niczym ciepła pierzyna
Szli za rozkazem, jednak ich serca z każdym krokiem wołały
Zawróć, zawróć do swej ukochanej i swego dziecka szczebiotu usłyszeć..

Leżeli pogrążeni we śnie, a polna łąka przynosiła ukojenie
Paprociami wachlując, znany zapach z daleka im przywiodła
By choć we śnie, gdy świat w pożogę zamieniony, ich dom trwał niezmieniony
Miarowe oddechy, łkaniem gdzieniegdzie przerywane, natrętny poranek odsuwały..

Wtedy to brzask, kiedyś rzewny i sielski, ból przywoływał
Gdy senną ręką, otwierały drzwi na oścież w nadziei, że On wraca
A to tylko w starej studni żuraw, wiatrem zakręcony, konia udawał
Dni to były srogie, gdy hiobowi posłańcy, miasta i wsie wizytowali..

Dzień za dniem, noc za nocą, świat przesuwał swa opasłą postać
Ogniem, mieczem i krucyfiksem, szlachtował i naznaczał
Pijany Ich nieszczęściem, trzeźwość własną udawał, by znowu uwieść na lata
Naszych Ojców, Matki i Prababki, a mimo tego Ty jednak trwasz i czytasz te słowa

Choć zapewne nie wiesz dlaczego..
………………………………..

English

The fog rose for a moment only to fall on the weary bodies of infantrymen
United their breaths, lifted them up like a warm eiderdown
They followed the order, though with every step their hearts cried out
Turn back, turn back to your loved one and your baby’s prattle…

They lay sound asleep and the meadow in the field brought solace
Fanning them with ferns it brought a familiar whiff from afar
So that even in a dream, when the world turned into conflagration,
Their houses remained unchanged
Steady breaths, intermittent sobbing here and there, pushed the
intrusive morning away…

It was then that the dawn, once tender and idyllic, brought pain
When they threw open the door with a sleepy hand in hope that
He’s coming back
But it was only a crane in an old well, spun by a wind, pretending
To be a horse
These days were distressing as the Job’s messengers haunted
Both towns and villages alike…

Day after day, night after night, the world swept its fat form
With fire, sword and crucifix, slaughtered and stigmatised,
Drunk by Their misery pretended its own sobriety only to
Seduce again for years
Our Fathers, Mothers and Great-Grandmothers, yet You
Persist and read these words

Though probably You don’t know why…

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top